niedziela, 16 marca 2008
Zostaję w Kościele
Jakiś czas temu, w jednym z czasopism, przeczytałam ze smutkiem list podpisany Nie – katoliczka pt. „Występuję z Kościoła.” Stał się on dla mnie inspiracją do napisania tego tekstu. Chcę podzielić się radością płynącą z wiary w Bożą miłość.
Ja zostaję w grzesznym Kościele, bo sama, niestety, także jestem grzesznikiem, pragnącym się nawracać. A nasz Kościół, także święty, bo założony przez Pana Jezusa, takie możliwości daje. Tutaj otrzymuję sakramenty – znaki Bożej miłości. Tu mogę słuchać, a przecież „wiara bierze się ze słuchania.”
Dziękuję rodzicom, że podzielili się z nami, swoimi dziećmi, darem wiary, prostej, szczerej, według której próbujemy postępować. Nie jest to łatwe, bo to, co wartościowe wymaga trudu. Ale jest to trud błogosławiony. Dziękuję także dobrym ludziom, których świadectwo życia pomaga mi wiarę pogłębiać. Chcę ją pogłębiać, aby coraz bardziej świadomie uczestniczyć we Mszy świętej, wiernie iść za Chrystusem na Golgotę i do zmartwychwstania. Aby w czasie modlitwy nie tylko mówić, ale przede wszystkim słuchać. Uczę się mój strach i zmartwienia powierzać najpierw Panu Bogu. To, że On mnie słucha może zmienić wszystko w moim życiu. Wtedy „żadne potwory” – te wewnętrzne i zewnętrzne – „nie mają absolutnej władzy” nade mną. Pan Bóg przeprowadza mnie przez każdą ciemną dolinę. Największym nieszczęściem jest grzech. Nawet choroba i cierpienie, przeżywane z Panem Jezusem i Jego Matką, stają się łaską, drogą rozwoju. Dzięki doświadczaniu choroby mogę lepiej zrozumieć osoby na nią cierpiące (wiem, o czym mówią) i w miarę możliwości przychodzić im z pomocą.
„Kto ratuje jedno życie, jakby świat cały ratował.” Podejmowanie duchowej adopcji to obrona najbardziej bezbronnych. Dlatego boli domaganie się zgody na zabijanie dzieci a jednocześnie promowanie metody in vitro. Nie chcę, aby zło było finansowane przez pieniądze z mojego podatku. Niepokoi także zachowanie niektórych uczestników tzw. marszów równości. Domagają się tolerancji, a z lekceważeniem traktują ludzi stających w obronie zasad moralnych, aby to, co nienormalne nie zostało uznane za normalne. Niesie nadzieję fakt, że wielu młodych sumiennie przygotowuje się do przyjęcia sakramentu małżeństwa i wychowania dzieci, aby witać je z miłością.
Modlitewnego wsparcia potrzebują również nasi duszpasterze, zamiast wyliczania im kolejnych nieprawości. Nawrócenie najlepiej zaczynać od siebie.
Tak, chcę zostać w takim Kościele, oskarżanym o oderwanie od rzeczywistości, ale starającym się zachować wierność nauce Chrystusa. Czuje potrzebę pozostania tutaj, bo wiem od kogo się uczyłam i uczę. Od Kogoś, kto chce mojego dobra. Mogę wybierać życie, albo śmierć, błogosławieństwo, albo przekleństwo. Kiedy wybieram dobro, wybieram wolność, kiedy zło – zniewolenie. Prawda i miłość – wyzwala.
Na pytanie Pana Jezusa: „Czy i wy chcecie odejść?” pragnę odpowiadać i w smutku, i w radości: „Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.” Wierność Zbawicielowi w Jego Kościele to może być piękna droga rozwoju zakończona spokojnym powrotem do Domu Ojca. Czego sobie i innym serdecznie życzę.
W tomie „Notes” Ryszarda Kapuścińskiego znajdują się słowa:
„I nie zostało mi nic prócz Boga –
to znaczy
zostało wszystko
jeżeli wierzysz.”
B. S.