polski english français deutsch italiano nederlands
piątek, 6 kwietnia 2007

„Bezsilność porzuconych kamieni” ?

Czy moja praca ma sens? Nie widzę jej owoców. Co zostaje z mojego wysiłku? Czy tylko porażka? Czuję się bezsilny jak porzucony kamień. Nie jest częścią fundamentu ani budowli. Bezradny, zostawiony przy drodze. Gdy takie myśli nas przytłaczają, wtedy dobrze jest przypomnieć sobie te chwile, gdy tak mocno czuliśmy przy sobie obecność Pana Boga. Bo ją obiecał i jest tej obietnicy wierny. Sięga głębiej niż ból, cierpienie, rozpacz. Mówi do nas w czasie modlitwy, poprzez lekturę Pisma Świętego, spotkania z ludźmi, wydarzenia.
Kiedy płacząc klęczymy u stop krzyża zranieni swoimi grzechami, ludzkimi słowami i szachowaniem słyszymy w ciszy: „To nie jest tylko twój problem. To także mój problem. Cierpię z tobą.” A Matka Boża z przydrożnej figurki widząca nasz samotny smutek i łzy wyciąga ręce jakby chciała przytulić nas do siebie. Świadomi tej obecności możemy z ufnością prosić o pomoc, otwierać się na nią i powoli odzyskiwać spokój serca, dystans do siebie, do innych. Możemy prosić słowami poety, aby Stwórca, wcielony w kroplę wody padał na nas – bezsilne kamienie – w równych odstępach czasu aż przedrąży nas na wylot. Abyśmy mogli po drugiej stronie klęski zobaczyć zwycięstwo.

Sytuacja trudna przeżyta z perspektywy wiary zmienia człowieka, który ma szansę odpowiedzieć sobie na pytanie: „Co teraz? Co z tego wynika?” Wiele wysiłku wymaga samodoskonalenie. Potrzeba czasu, aby odkryć przekonywujące motywy, że tak trzeba.
Nie zawsze zobaczę owoce mej pracy. Istota jest w tożsamości – jestem ukochanym dzieckiem Boga. Mam możliwość, dzięki Jego miłości, pomagać innym odnajdywać drogę dobrego życia. Mogę pomagać kreować dobro, dodawać odwagi, by inni stawali po stronie dobra, jeśli sam będę świadkiem dobra.
Trzeba być świadkiem dobra dla każdego człowieka. Nie mogę nikogo wykluczyć ze swej pamięci i troski. Pisał o tym Zbigniew Herbert w przejmującym wierszu „Pokuta.”
Spotkania i wydarzenia w naszym życiu nie są przypadkowe. Jeśli ufam Zbawicielowi otrzymuję siły, aby poradzić sobie z trudnościami. „Człowiek żyje dzięki temu, że ktoś go kocha, modli się za niego i dodaje mu sił” – mówi jedna z bohaterek filmu „Dom wariatów.” A w obrazie „Najpierw miłość” słyszymy słowa, że najgorszy dzień w naszym życiu może okazać się najlepszy, bo kiedy serce pęka z bólu, otwiera się na przyjęcie nowych darów.
Nie wiemy, ile dobra spotkało nas, dzięki temu, że ktoś się za nas modlił, ofiarowywał swoje cierpienie. A może za przyczyną naszej modlitwy ktoś przeżył wiele dobra? Pan Bóg pochyla się nad każdym, daje szansę, chce byśmy byli dobrymi, daje natchnienia, łaski, otwiera, podtrzymuje pragnienie walki o dobro.
Jeśli inni widzą dobre czyny sługi, to myślą, jak dobry jest jego Pan i religia, którą wyznaje. Ten Pan słyszy i spełnia prośby o uwolnienie od win, o nowe życie i obronę.
Wiedza, doświadczenie, miejsce w społeczeństwie, stanowisko nie wystarczą, by być świadkiem dobra. Jeśli świadectwo to życie. Mam dobrze żyć, iść drogą dobra, szukać dobra w wymiarze codziennego życia. Mogę innych otworzyć na dobro, pokazywać sens, zachęcać do dobra.
Ale jestem człowiekiem grzesznym, słabym. Świadomość własnej słabości może prowadzić do ograniczenia ilości upadków.
Świadek to człowiek, który wyruszył w drogę ku dobru, z wysiłkiem szuka dobra. Dobra stale się uczymy. Doświadczenie ma wartość, jest po coś, jeśli po spotkaniu, rozmowie, zdarzeniu nastąpi przemyślenie tego, co usłyszeliśmy, przeżyliśmy. Następnie próbujemy nasze przeżycia zwerbalizować, szczególnie w czasie modlitwy.
Z tym, co trudne nie jesteśmy sami. Warto wracać do tych podnoszących słów: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię.” „Powierz Panu swoją drogę, zaufaj Mu, a On sam będzie działał.” „Pan Bóg z tymi, którzy Go kochają współdziała we wszystkim, co dla nich dobre.” „Wstań, idź wśród tych, co upadli bądź świadkiem dobra.”
Pan Bóg może nas pokrzepić sobą w sakramentach świętych. Świadek dobra karmi się Panem Bogiem, który jest źródłem dobra. Matka Boża stojąca pod krzyżem nie była bezsilna, bo zaufała. „Ci, co zaufali Panu odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, bez zmęczenia idą...”
Warto wybierać dobro. Może w dniu, kiedy Pan zabierze nas na drugi brzeg, do Domu Ojca ktoś powie: „Oto umarł człowiek dobry.”
Kto ufa – wierzy, że po cierpieniu przeżywanym w zjednoczeniu z Chrystusem jest zmartwychwstanie. Porzucony przez ludzi kamień staje się świadkiem, już nie bezsilnym.

B.S.

(refleksje inspirowane konferencjami rekolekcyjnymi dla nauczycieli i wychowawców
w Kościele Mariackim w Krakowie w marcu 2007 r.)





Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.